Poprawiono: sobota, 08, luty 2014 21:26
Krew człowieka pod mikroskopem. Zmiana obrazu krwi jest jednym z pierwszych objawów działania dużych dawek promieniowania (fot. Jasper Nance, CC BY-NC-ND 2.0) |
Jednym z głównych powodów wysokich kosztów budowy i funkcjonowania elektrowni jądrowych, ale także kosztów badań medycznych, badań naukowych i procesów przemysłowych z wykorzystaniem promieniowania jonizującego, są absurdalnie wysokie wymogi w zakresie ochrony przed promieniowaniem. Wymogi te w większości nie mają oparcia w wynikach badań naukowych, a przyjęto je w czasach zimnej wojny, aby powstrzymać próby jądrowe na świecie.
Obecnie podstawą wszystkich przepisów ochrony radiologicznej, a co za tym idzie także przepisów w zakresie bezpieczeństwa jądrowego (np. wymogi do projektowania reaktorów) jest hipoteza LNT (Linear Non-Threshold), która zakłada, że każda dawka promieniowania jonizującego jest statystycznie szkodliwa dla organizmów żywych. O fałszywości tej tezy napisano wiele artykułów naukowych i popularno-naukowych (patrz: A. Strupczewski, Oddziaływanie małych dawek promieniowania na zdrowie człowieka). Aby chronić ludzi i środowisko przed znikomymi dawkami promieniowania, wielokrotnie mniejszymi niż dawki od tła naturalnego, projektuje się grube betonowe i ołowiane osłony, instaluje urządzenia do dekontaminacji, stosuje odzież jednorazowego użytku (przez co powstaje dodatkowa ilość odpadów promieniotwórczych), stosuje wyśrubowane procedury itd. - to wszystko generuje olbrzymie koszty zarówno na etapie projektowania obiektu jądrowego, jak i dalej na etapie procesu przygotowania budowy, realizacji budowy, eksploatacji a kończąc na likwidacji (rozbiórce).
Hipoteza LNT została oficjalnie uznana przez Międzynarodową Komisję Ochrony Radiologicznej (ICRP) w 1959 roku. Przyjęto ją administracyjnie, na podstawie wyników badań Hermanna J. Muellera, austriackiego biologa, który prowadził eksperymenty na muszkach owocowych w latach 20-tych, a w roku 1946 otrzymał za swoje badania nagrodę Nobla w dziedzinie medycyny. Od tej pory hipoteza LNT stała się podstawą bardzo restrykcyjnych i kosztownych zaleceń Międzynarodowej Komisji Ochrony Radiologicznej oraz jest jednym z powodów do dziś panującej radiofobii.
Hipoteza ta jest sprzeczna ze znanym od wieków zjawiskiem hormezy – pozytywnego wpływu na organizmy małych dawek niektórych czynników, które stają się szkodliwe, gdy ich dawka staje się duża (więcej o hormezie: artykuł prof. Ludwika Dobrzyńskiego). Hipoteza LNT przez lata była dogmatem w medycynie i w świadomości społecznej, przyczyniła się do strat gospodarczych które dziś już trudno oszacować, ale są to kwoty sięgające setek miliardów dolarów (co można obliczyć biorąc pod uwagę choćby jedynie koszty dekontaminacji obszarów skażonych awariami jądrowymi). Mimo, że od lat 40-tych przeprowadzono setki badań, które zaprzeczyły hipotezie LNT, jest ona nadal podstawą norm ochrony radiologicznej. Hipoteza ta nakazuje chronić organizm człowieka przed wszelkimi dawkami promieniowania, pomimo że promieniowanie jonizujące jest częścią przyrody i występuje wszędzie, nawet wewnątrz ciała człowieka (rozpad naturalnych radioizotopów takich jak potas K-40).
Mniej więcej od roku 2000 obserwuje się w środowisku naukowców coraz silniejszy trend zmierzający ku zracjonalizowaniu wymagań ochrony radiologicznej, co widać między innymi po ostatnich publikacjach UNSCEAR (United Nations Scientific Committee on the Effects of Atomic Radiation, pol. Komitet Naukowy ONZ ds. Skutków Promieniowania Atomowego). Hipoteza LNT jest coraz częściej krytykowana, zwłaszcza gdy na jaw wyszło w 2011 roku, że jej twórca (wspomniany H. J. Mueller) dopuścił się oszustwa naukowego i zataił wyniki badań swoich współpracowników. Jest to o tyle istotne, że Mueller otrzymał nagrodę Nobla za swoje badania, które wskazywały na prawdziwość hipotezy LNT.
Korespondencja ujawniona przez profesora Edwarda Calabrese’go w czasopiśmie "Archives of Toxycology" dowodzi, że Mueller w chwili odbierania swojej nagrody Nobla w 1946 roku znał wyniki badań swojego asystenta Curta Sterna, który zaobserwował podczas eksperymentów na zwierzętach brak negatywnych skutków małych dawek promieniowania. Wyniki te ewidentnie zaprzeczały teorii Muellera jakoby każda dawka była szkodliwa. Mimo to Muller nie odniósł się nawet do tych wątpliwości w trakcie swego noblowskiego wykładu. „Jedynymi cytowanymi przez Muellera pracami zostały te, które potwierdzały jego własną tezę, a więc mieliśmy do czynienia z klasycznym zatajeniem prawdy”, pisze w swoim komentarzu prof. dr hab. Ludwik Dobrzyński z Narodowego Centrum Badań Jądrowych (NCBJ) w Świerku. „Mueller prowadził swoje badania w obszarze dużych dawek, tysiące razy wyższych niż poziom promieniowania naturalnego, i nie miał podstaw do ekstrapolowania rezultatów do obszaru małych dawek, który przebadał Stern” wyjaśnia profesor Dobrzyński. Ponadto, do pracy Muellera wysuwano szereg zastrzeżeń dotyczących wyboru grupy kontrolnej, znacznego zróżnicowania reakcji, małej liczebności próbki itp. Na 3 miesiące przed otrzymaniem Nagrody Nobla Muller wiedział już o wynikach Sterna i innych, które kwestionowały LNT i wskazywały na progowy charakter reakcji. Co ciekawe, badania Sterna były prowadzone na grupie muszek owocówek dostarczonych przez Muellera, który był także konsultantem projektu! Z korespondencji Muellera ze Sternem jasno wynika, że znał wyniki Sterna i ich nie kwestionował. Odbierając nagrodę Nobla Mueller twierdził, że „nie ma ucieczki od wniosku, że nie istnieje próg” (powyżej którego zaczynają się efekty negatywne dla rozwoju komórek).
Prof. Calabrese jest zdania, że Mueller prowadził badania mając także na myśli społeczne aspekty wyników swoich badań i w dalszym etapie swego życia przestrzegał przed nadmiernym stosowaniem promieniowania rentgenowskiego. W wyniku swoich badań uznał, że reakcja negatywna dla zdrowia muszki owocówki zmienia się liniowo z dawką, ten wynik uznał jako obowiązujący również dla innych organizmów, w tym – ludzi. Ponieważ sprawa ta nabrała szczególnego aspektu w dobie prób z bronią jądrową, Muellera siła przekonywania i propagowanie własnego punktu widzenia spowodowały w znacznym stopniu przyjęcie takiego dogmatu za obowiązujący.
Współczesne badania pokazują, że nie ma podstaw, by teorię Muellera traktować poważnie. „Ani w Hiroszimie i Nagasaki, ani w okolicach Czarnobyla nie ma wzrostu uszkodzeń dziedzicznych powodowanych przez promieniowanie” podaje w swoim komentarzu prof. dr inż. Andrzej Strupczewski, Przewodniczący Komisji Bezpieczeństwa Jądrowego NCBJ. „Nie było także takiego wzrostu wśród milionów muszek napromieniowywanych małymi dawkami promieniowania” podkreśla komentator.
Więcej informacji na ncbj.edu.pl
Za zmianą podejścia do konstruowania przepisów ochrony radiologicznej przemawiają następujące argumenty:
Obecnie funkcjonujące w Polsce przepisy dotyczące ochrony przed promieniowaniem, bazujące na zaleceniach ICRP i hipotezie LNT zawierają w sobie wiele absurdów, na przykład:
O fałszywości hipotezy LNT świadczą również wyniki badań prowadzonych w Narodowym Centrum Badań Jądrowych w Świerku, np. K.W. Fornalski, L. Dobrzyński, Statystyka otrzymanych dawek i chorób nowotworowych wśród pracowników ośrodka jądrowego w Świerku, "Postępy Techniki Jądrowej" nr 54 (4/2011)
W 2013 roku powstała inicjatywa grupy naukowców zmierzająca do zracjonalizowania wymagań ochrony radiologicznej. Obecnie nosi nazwę SARI (Scientists for Accurate Radiation Information), liczy 39 członków (w tym 3 ekspertów z Polski).
Więcej informacji:
Odwiedza nas 1360 gości oraz 0 użytkowników.